Błagał o ulgę w cierpieniach i wykazanie jego niewinności. I stał się cud! Pewnego dnia krępujące więźnia łańcuchy opadły i zobaczył „nagłą światłość”, która opromieniła rysunek na drzwiach. W mieście szybko zrobiło się o tym wydarzeniu głośno. Dlatego dzieło stworzone przez więźnia zostało umieszczone w miejscowym odwachu (było to pomieszczenie straży), który znajdował się pod schodami ratusza.
Potem wizerunek wycięto z więziennych drzwi i 19 lutego 1803 r. uroczyście wprowadzono do zamojskiej katedry (wówczas kolegiaty).
Prośby do Matki Boskiej
Jak pisze w jednym ze swoich tekstów opublikowanym w maju 1997 r. na łamach „Kroniki Tygodnia”, Bogumiła Sawa, regionalistka i badaczka dziejów Hetmańskiego Grodu, „Czarna Madonna przeniosła się z więziennej celi do apartamentu w najpiękniejszym zamojskim kościele. Była to prawdopodobnie ta sama kaplica co obecnie, pierwsza od prezbiterium, po północnej stronie”.
Wierni gorąco zaczęli modlić się do zamojskiej Madonny. Dochodziło do uzdrowień. 78-letni ks. Michał Witawski miał np. na lewym kolanie narośl – jak pisano - wielkości kuli armatniej. Cierpiał przez to kilkanaście lat. Lekarze byli bezradni. Jak tłumaczył duchowny, za sprawą zamojskiego obrazu „gula samoistnie pękła i materia trysnęła jak z fontanny”.
Duchowny został uzdrowiony jako pierwszy. Stało się to w listopadzie 1803 r. Natomiast w 1804 r. uzdrowiony został Alojzy Dorengowski z miejscowości Tuligłowy. Zachowała się jego relacja.
„Zeznaję sumiennie, iż popadłszy na wielką słabość, to jest na ból w piersiach, mający w środku wrzody i zatwardzenie wątroby, będąc w kuracji doktorów różnych, zamiast pomocy, puchliny wodnej dostałem” — żalił się Dorengowski. „Doktorzy zdecydowali, że żadnym sposobem żyć nie mogę dłużej jak osiem dni i ostatnią mi dali receptę, z którą ja wyprawiłem moją żonę do apteki zamojskiej. Żona dowiedziawszy się o cudownym obrazie Matki Bożej Odwachowskiej, będącym w kolegiacie zamojskiej, tam poszła i mnie ofiarowała”.
Po powrocie do domu żona powiadomiła o tym męża. Wówczas Alojzy Dorengowski zapragnął sam opowiedzieć o swojej niedoli Bożej Rodzicielce. Przyjechał do Zamościa, wyspowiadał się, wziął udział w nabożeństwie oraz przyjął komunię świętą. I doznał uzdrowienia! „Prawie w tydzień mi w piersiach popękały wrzody, zacząłem krwią pluć, a tak uczułem ulgę i przez tygodni sześć codziennie gorące czyniłem prośby do tej Matki Boskiej, od której wiele doznałem łask, że do tej pory coraz zostaję zdrowszy (…)” — zapewniał w 1804 r. „Ja pod przysięgą wszystko, co napisałem stwierdzam i wiernie zeznaję”.
Takich cudownych przypadków było podobno wiele. I zdarzają się kolejne. Zaświadczają o nich liczne wota przynoszone do zamojskiej katedry (sznury pereł i korali, złote i srebrne serduszka itd.). Cudowny obraz bardzo się jednak zmienił. Wizerunek Maryi wraz z Dzieciątkiem „poprawiono” (zrobił to Jakub Bobrowski, malarz i snycerz zamojski) oraz odziano w nową sukienkę ze złoconej blachy, z roślinno-kwiatowym ornamentem (odsłonięte pozostały jedynie ciemnobrązowe twarze Maryi i małego Jezuska). Boża Rodzicielka otrzymała też miedzianą, „wyzłacaną” koronę.
Nie tylko. 9 września 2000 r. odbyła się uroczysta, oficjalna koronacja Obrazu Matki Bożej Odwachowskiej. Aktu dokonał kard. Józef Glemp, ówczesny prymas Polski. Nowe złote korony wykonane przez krakowskich rzemieślników z wotów przyniesionych przez wiernych (pierścionków, kolczyków itd.) poświęcił 12 czerwca 1999 r., w czasie VII wizyty apostolskiej do ojczyzny, papież Jan Paweł II.
Do matki zawsze jest człowiekowi najbliżej
Nie jest to jedyny cudowny wizerunek Matki Boskiej z Zamościa. Pod koniec XVII w. słynny stał się Obraz Matki Boskiej Bonifraterskiej (lub Łaskawej). Zawieszono go w miejscowym kościele Bonifratrów. Tam także dochodziło podobno do wielu cudów i uzdrowień. Po kasacie zakonu ojców bonifratrów obraz został przeniesiony. Teraz znajduje się w kościele p,w. św. Katarzyny w Szczebrzeszynie.
27 czerwca 1658 r. w domu pewnej zamojskiej mieszczki zapłakał inny obraz przedstawiający Matkę Boską. Ukazały się na nim krople potu. Wizerunek umieszczono wówczas w ormiańskiej świątyni w Zamościu. 1 czerwca 1662 r. zapłakał także obraz Najświętszej Marii Panny znajdujący się w jednym z domów na Przedmieściu Lwowskim w tym mieście. Tłumnie oglądano wówczas ślady tego cudu — pozostałości łez widoczne na podłodze pod obrazem.
Takie wydarzenia dzieją się również współcześnie. W 2013 r. kobiety modlące się w murowanej kapliczce na zamojskim Słonecznym Stoku zauważyły, iż znajdująca się tam gipsowa figura ma niezwykłe właściwości. Stwierdzono, że ma ona... „żywe oczy”. Widziano podobno, jak się otwierają i zamykają. Co to mogło oznaczać?
„Nasza Pani przypomina o sobie, bo o niej zapomnieliśmy i nie żyjemy tak, jakby chciała” — tłumaczyła jedna z orędowniczek cudu reporterowi „Super Expressu”, który przyjechał wówczas do Zamościa.
W wielu miejscach Zamojszczyzny odprawiane są maryjne nabożeństwa majowe. To także stara tradycja. Ludzie modlą się wieczorami w kościołach, ale również w kapliczkach czy obok przydrożnych figur. Główną częścią takich nabożeństw jest litania loretańska. Aż 13 razy wierni zwracają się w niej do Najświętszej Maryi Panny jako do matki (Chrystusowej, Kościoła, Najmilszej, Przedziwnej, Dobrej Rady), a 14 razy jako do królowej (Aniołów, Proroków, Apostołów, Rodzin, Pokoju oraz Polski).
- Do matki zawsze jest człowiekowi najbliżej, ona nigdy nie odtrąci. Taka modlitwa musi mieć moc — tłumaczy pani Anna, 81-letnia mieszkanka Zamościa. — A gdy niebiańska Matka jest także Królową, to co może nam wówczas grozić?
Szczególna obecność
Wielu polskich katolików wierzy, że Matka Boska otacza wiernych szczególną, matczyną opieką. Także dlatego kult Maryi w rodzimym kościele katolickim jest wyjątkowo silny. Aby podkreślić szczególną jej obecność w historii naszego kraju, jeszcze w XVII w. nadano skromnej Marii z Nazaretu tytuł Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Po raz pierwszy tego tytułu użył Grzegorz z Sambora, polski poeta renesansowy.
O taki tytuł dopominała się podobno sama Matka Boska, która na początku XVII w. miała się ukazać w Neapolu 71-letniemu Juliuszowi Mancinellemu (był jezuitą).
„A czemu mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku mnie pałają jego synowie” — pytała Matka Boska zakonnika podczas objawienia 14 sierpnia 1608 r. A 8 maja 1610 r. (do tego objawienia doszło w katedrze na Wawelu) dodała: „Jestem Królową Polski. Jestem matką tego narodu, który jest mi bardzo drogi”.
W naszym kraju początki kultu maryjnego sięgają jednak dawniej. Najsłynniejsze sanktuarium poświęcone Matce Zbawiciela znajduje się w Częstochowie, a zbudowano je w 1384 r. Wówczas książę Władysław Opolczyk sprowadził z zamku w Bełzie obraz uważany za cudowny. Była to ikona typu Hodegetria (geneza malowidła pozostaje przedmiotem hipotez: jego tzw. podobrazie z drewna lipowego pochodzi z przełomu XII i XIII w., natomiast warstwa malarska z XIV w.). Dziś ten słynny wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej z Dzieciątkiem jest narodową relikwią. Natomiast Jasna Góra, gdzie został umieszczony, stała się miejscem licznych pielgrzymek.
Polskie sanktuaria maryjne powstały m.in. w Ludźmierzu, Kalwarii Zebrzydowskiej, Staniątkach pod Krakowem (ze słynnym obrazem Matki Boskiej Płaczącej), Gietrzwałdzie (tam Matka Boża objawiła się ponad 100 razy) oraz m.in. w Krasnobrodzie niedaleko Zamościa.

Inwestycje w powiecie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?