Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozbrajanie „tykającej bomby”. To nie film grozy, a cel programu koordynowanego przez specjalistów z SPSK 1 w Lublinie

Joanna Jastrzębska
Joanna Jastrzębska
Łukasz Kaczanowski
Jest „tykającą bombą”, która zabija po cichu. Stopniowo się powiększa, ale nie boli. Nagle pęka, czym potrafi doprowadzić do natychmiastowej śmierci. Taki jest tętniak aorty brzusznej, który przez trzy lata znajdował się pod lupą specjalistów z całej Polski.

Tętniaka aorty brzusznej dobrze poznał pan Roman, 79-letni mieszkaniec Lublina. Operację przeszedł cztery lata temu, ale wówczas nic nie wskazywało na to, że będzie w ogóle konieczna. Powód? Pan Roman nawet nie wiedział, że ma tętniaka.

– Miałem zupełnie inną przypadłość i lekarz rodzinny skierował mnie do szpitala. Trafiłem tu z podejrzeniem zatoru płucnego. Już po pierwszym dniu pobytu okazało się, że to nie to i zrobiono mi USG brzucha. Badanie pokazało, że mam jeden duży balon i dwa mniejsze – wspomina pacjent. – Operacja trwała dwie godziny, a może nawet krócej. Bolesności żadnej nie było, ale jedna uciążliwa rzecz to, że niestety prawie całą dobę trzeba było leżeć bez ruchu.

Tętniaka aorty brzusznej jeszcze lepiej poznali lekarze. W całej Polsce od 2018 do 2021 r. trwał program badań przesiewowych w kierunku rozpoznania tej dolegliwości. Koordynował go zespół specjalistów z Kliniki Chirurgii Naczyniowej i Angiologii SPSK 1 w Lublinie.

– Część tętniaków udało nam się wyłapać i zoperować, natomiast oczywiście znalazły się osoby, które miały poszerzoną aortę brzuszną. Bardzo ważne są okresowe badania kontrolne pokazujące, czy tętniak się powiększa. Jeśli chodzi o profilaktykę, jest nią walka z nadciśnieniem tętniczym, hiperlipidemią, paleniem tytoniu i chorobą niedokrwienną serca. Ich eliminacja zmniejsza ryzyko powstania takiego tętniaka – tłumaczy prof. Tomasz Zubilewicz, były kierownik kliniki, koordynator projektu i jego inicjator.

W województwie lubelskim przeprowadzono 1387 badań, z których 108 zakończyło się wykryciem tętniaka. W całym kraju wykonano ich nieco ponad 20 tys. (celem było przebadanie 30 tys., ale plany pokrzyżował covid), namierzając 872 „tykające bomby”. Po wykryciu tętniaka aorty brzusznej dobrze jest go leczyć operacyjnie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy może pęknąć. A po pęknięciu na pomoc może być za późno.

– Proszę sobie wyobrazić: pęka rurka średnicy 2,5 cm, z której wylewa się pod ciśnieniem krew. Człowiek ginie we wstrząsie krwotocznym. To jest moment – mówi prof. Dariusz Janczak, kierownik Kliniki Chirurgii Naczyniowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, który to ośrodek również brał udział w programie.

Jak podkreśla lekarz, tętniaka usuwa się metodą małoinwazyjną, czyli przy pomocy niedużych nakłuć w pachwinach, bez konieczności rozcinania brzucha. – Minęły te czasy, że pacjent dwa tygodnie leżał na intensywnej terapii, a kolejne dwa tygodnie goił się na oddziale. Oczywiście zdarzają się ekstremalne sytuacje, ale głównie dotyczą pękniętych tętniaków. Jeśli pacjent zostanie szybko zdiagnozowany i nie ma żadnych objawów klinicznych, po dwóch dniach może wyjść do domu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozbrajanie „tykającej bomby”. To nie film grozy, a cel programu koordynowanego przez specjalistów z SPSK 1 w Lublinie - Kurier Lubelski

Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto